Frytki, fryteczki, frytunie… Niby taka podstawa, a kiepsko zrobione potrafią zepsuć radość z niejednej potrway.
Na naszych tegorocznych wakacjach w Chorwacji i na Krecie zmuszeni byliśmy wziąć przygotowywanie frytek w swoje ręce, to był jedyny sposób na zatarcie wspomnień o tych smutnych, tłustych i rozlazłych kawałkach ziemniaków, podanych nam prawie za każdym razem. Teraz nie zostaje nam nic innego, niż podzielić się przepisem na idealne frytunie, który w tym momencie mamy już opanowany do perfekcji 🙂
Składniki:
– 1kg ziemniaków, najlepiej średniej wielkości
– 1l oleju rzepakowego
– cukier
– woda
– sól
Wykonanie:
Ziemniaki dokładnie myjemy – nie obieramy ze skórki! Kroimy je na połówki wzdłuż dłuższego boku, potem jeszcze na pół i jeszcze na pół. Czyli finalnie na ósemki 🙂 Tak pokrojone frytki po usmażeniu się nie zeschną, środek będzie wilgotny, nawet gdy skórka mocno się wysmaży.
Pokrojone ziemniaki zalewamy w garnku wodą i dodajemy cukier – około 1 czubatą łyżkę. Zostawiamy na minimum godzinę.
Po tym czasie odlewamy z ziemniaków wodę. W wysokim garnku podgrzewamy olej – jeśli mamy termometr to sprawdzamy czy olej osiągnął temperaturę 150 stopni; jeśli termometru nie mamy to sprawdzamy czy olej się nagrzał wrzucając jednego ziemniaka – jeśli zaczyna od razu się mocno smażyć, to znaczy, że olej jest okej.
Szkoły smażenia fryteczek są dwie. Pierwsza z nich mówi, że najpiew smażymy frytki w 150 stopniach aż zaczną szeleścić, ale jeszcze nie brązowieć; wyciągamy a później wrzucamy na drugie smażenie do oleju nagrzanego do 180 stopni.
My korzystamy ze sposobu szkoły drugiej: wrzucamy frytki i smażymy tak długo, aż będą zarumienione. Nie mieszamy przez pierwsze 5-8 minut, żeby się nie poprzyklejały do siebie, nie próbujemy na wszelkie sposoby osiągnąć temperatury oleju 180 stopni. Po prostu pozwalamy im pływać w gorącej kąpieli, do momentu aż osiągną satysfakcjonujący nas kolor. Wychodzą pulchniutkie, ze skórką wysmażoną, miejscami cudnie oddzieloną od miąższu, który z kolei jest miękki i wilgotny.
Nie widzimy różnicy pomiędzy frytkami, które robiliśmy metodą pierwszą i tymi, które robiliśmy metodą drugą. Z drugą jest mniej zachodu więc jako ludzie praktyczni, niecierpliwi i lubiący ułatwienia korzystamy z niej 🙂
Usmażone frytki wyławiamy na talerz, uprzednio wyłożony papierowym ręcznikiem. Jeszcze gorące posypujemy solą – et voilà! Proste prawda? Zatem, dlaczego tyle knajp nie umie we frytki?